piątek, 18 października 2013

Wielka wyprawa na Ślimaki - TURBO - opowieść Szanownego Pana Taty

Wkońcu do tego doszło...

Padła decyzja w sprawie wspólnego wyjścia do kina na „Turbo” Dreamworks




Do wyprawy mieli się dołączyć wujek, ciocia i panna N.

Decyzja podyktowana była ciągłymi pytaniami Norberta: „Pójdziemy do kina na ślimaki?”, „Pójdziemy do kina?”, „Kiedy pójdę do kina?”... BlaBlaBla... Takie tam irytujące brzęczenie...

Po zarzuceniu pomysłu, wujkowie zgłosili się na ochotnika. 

Jakieś dwa dni przed niedzielą dzwonię do Pana Wujka i słyszę, że zostaliśmy delegowani na wyprawę. 
Ale jak to? 
Ja nic nie wiem. 
Okazało się, że nasze Panie uznały, że wykorzystają czas filmu na kawkę, pogaduchy i shopping, tudzież oglądning ciuching ;) Jak to baby ;) 
Myślałem, że to żarcik taki. No bo jak to, sam mam pójść z dwójką diabełków tasmańskich na seans
No dobra, Pan wujek zawsze będzie w odwodzie (Norb go strasznie lubi), ale mimo wszystko... 

To nie nadmiar zaufania przypadkiem? 
Aaaa może to tylko próba wymanewrowania. ;)

Tak czy inaczej wszystkie wieści okazały się prawdziwe. Dywersja się dokonała za moimi plecami. Nadszedł dzień seansu. Mamy niby w pobliżu, ale z każda minutą jakoś dalej. Dzieciaki oczywiście stanęły grzecznie w kolejce po popcorn i colę ze ślimakiem (tak, kolejne dwa ślimaki do kolekcji). Oczywiście colę porwały do stolików, a z popcornem i własną colą musiałem radzić sobie sam. Wyobrażacie sobie dorosłego faceta z jednym popcornem w zębach, drugim w jednym ręku i kubkiem coli w drugim, z biletami między palcami, próbującego dowlec się do stolika nie gubiąc niczego po drodze? Rzecz jasna dzieci mnie zauważyły dopiero jak im wyprażone ziarna kukurydzy pod dziobki podstawiłem.

Generalnie samo czekanie na film niczym się nie wyróżniało. Żadnych zniszczeń ani uszkodzeń ciała (no dobra, Norbert próbował na wszelkie możliwe sposoby spaść z fotelika). Obowiązkowa szybka wyprawa z mamusią za potrzebą. No i idziemy. Zajmujemy miejsca i powolutku, po milionie reklam - niekoniecznie przygotowanych dla małolatów, zaczyna się seans.

Norbert początkowo ułożył się tak, że sprawdzałem tylko czy nie usnął. Ale nie, zrobił sobie z taty fotel wygodny samopodający colę i popcorn i delektował się seansem. Wysiedział calutki film... Wysiedział to trochę przesadzone, bo jak się okazało musieliśmy pogonić za potrzebą w połowie filmu. Ale nie, nie raz. Dwa razy. Albowiem syneczkowi tak się spieszyło wrócić do sali i stracić jak najmniej seansu, że zapomniał dokończyć czynność odcedzaniem kartofelków zwaną i po 5 minutach w sali znów biegliśmy przybytku mądrości szukać. Ale to tyle niespodziewanek było. 

Za to starsze z diablątek - Gabrysia - po połowie filmu zadało mi trzy razy z rzędu pytanie (tak, odpowiedź trafiała w próżnię) „Tato, długo jeszcze? Nudzi mi się...”. Oczywiście, brakowało księżniczek, kucyków, delfinków i innych wróżek ;) Nie ta tematyka.

A teraz mała niespodzianka. Oczywiście, dla Norberta, najbardziej imponującym ze ślimaków jest Turbo, ale najfajniejszą z figurek jest... BICZ!! 



Tada tssss I to ciekawe, bo to taka wariacko-pozytywno-ironiczno-sarkastyczno-dowcipna postać nie do końca zrównoważonego przywódcy grupy. Też go polubiłem :D Pozytywny szary bohater mający wielki kluczowy epizod w całej akcji. Tyle ze spojlera.

Ok. Jednak na prośbę żony mej szanownej, kochanej i w ogóle spojler przedłużę. O czym są ślimaki? Ano, jest sobie ślimak, który podjudzony szklanym ekranem ma marzenia i pecha. Wiedziony wizją ucieczki od rzeczywistości przypadkiem trafia do wnętrza silnika wypełnionym nitro. I tutaj mamy efekt pająka. Wszystko do krwi i OGNIAAAA... Skorupa się świeci a jedna noga jest śladem opony. 

źródło: http://www.hollywoodreporter.com

Potem to już standard, happy end i w ogóle jest miło. :) 

Film jest typowo dla dzieci. To nie kreskówka tylko dla dorosłych. Są tam podstawowe wartości, jest śmiesznie i odrobinę strasznie. Wbrew pozorom taka produkcja w obecnych czasach to nie jest już norma. 

Polecamy wyprawę na TURBO!!

Koniec koniec spojlera spojlera :D

Po wyjściu to już tylko ślimaki i ślimaki... Ale po powrocie do domu samoloty rządzą :) Norb może je oglądać miliard razy dziennie.

 Kubki ze ślimakami towarzyszą nam każdego dnia. 

Nie ma to jak Ślimaki na tle Samolotów ;-)
Przeżyłem. 

Dwa diablątka i ja. 

Trzeba umiejętnie blokować wyjście z rzędu i da się zawsze opanować sytuację :D Żarcik taki, diablątka były wyjątkowo układne we współpracy. 

Chyba lubią te wyprawy do kina.


Pamiętajcie!!!

„nie ma marzeń zbyt dużych ani marzycieli zbyt małych”

Pisał : Szanowny Pan Tata

13 komentarzy:

  1. Kochanie jestem z Ciebie dumna :-))) Stanąłeś na wysokości zadania :-)))
    Teraz Ty chodzisz do kina a ja na zakupy ;-)


    Ale z drugiej strony było mi ciut smutno (tak ciut, ciut) , że dzieci poszły z Tatą a nie ze mną ;-) sama bym obejrzała Turbo :-)))) i pewnie obejrzę :-))

    Madzia dziękuję za miłe towarzystwo i buszowanie po sklepach :* kiss kiss :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie boli prawda ?
    Częsciej trzeba :D

    OdpowiedzUsuń
  3. film dość spoko tylko w kinie chyba i bardzo głośny. ja włączyłam młodemu w domu i twierdził... że się bał. ale on mi ostatnio m owi, że się boi... krzesła ;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. No i już wiem, co mój mąż będzie robił w niedzielę :) I wiem, co ja będę wtedy robiła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan Tata dał radę:) Super:) I bardzo Wam zazdroszczę, że udało się Wam wyrwać na TURBO, bo my chcieliśmy iść, ale niestety się nam to nie uda. Może kiedyś w tv obejrzymy;)
    http://zycnieumieracania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę,że spodobały się wyprawy do kina :)
    Brawo TATA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawa dla Szanownego Pana Taty! Niezły patent na shoping ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. ;) Jaka miła odmiana :) Mój mąż na razie jedynie podczytuje. Za to i mi w sobotę na zakupy ubraniowe udało się podskoczyć (samej!), co przy karmieniu piersią, aż taką oczywistością nie jest :) I wróciłam ze spodniami i kilkoma bluzkami :D Ale do postu: nie mogę się doczekać wspólnych wyjść do kina, bo pamiętam te z dzieciństwa z rodzicami, czy właśnie z tatą tylko. Szczególnie "Król lew" mi zapadł jakoś i fragment, w którym się popłakałam i mnie musiał pocieszać, pewnie nieco zdziwiony :D Brawa dla Szanownego Pana Taty za wyjście i wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Milcia też była na tej bajce w kinie :) Podobało się jej bardzo chociaż miałam wątpliwości czy bajka ta przypadnie jej do gustu - z reguły córa woli księżniczki, kucyki itp. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie tam diablatka! Chyba anieliska :)

    OdpowiedzUsuń