Click Me

piątek, 30 listopada 2012

Spłaszczona główka-jak zapobiegać, co robić

Na wstępie napiszę iż nie jestem lekarzem, pisze o swoich doświadczeniach o tym z czym sama walczyłam , jakie informacje zdobyłam i co praktykowałam na swoich dzieciach.



Spłaszczenia najłatwiej podzielić na nabyte jeszcze za życia płodowego (do tych zaliczało się spłaszczenie Gabi oraz Norberta) i te które dziecko nabywa już po urodzeniu.

Spłaszczenia jeszcze z brzuszka najczęściej wynikają ze złego ułożenia dzidziusia w brzuchu, dziecko ma mało miejsca, jest wtulone w mamę, zaklinuje się. Takie spłaszczenia zazwyczaj idą w parze z asymetrycznym ułożeniem ciałka. I koniecznie w takim przypadku trzeba zasięgnąć opinii rehabilitanta bo asymetryczne ułożenie ciała u dzieci może nieść za sobą poważne skutki!

Dzieci, które rodzą się z kształtnymi główkami także są narażone na spłaszczenia. Dlaczego ? Główka jest jeszcze mięciutka i jeśli dziecko ma predyspozycje patrzenia w jedna stronę (bo tak było ułożone w brzuszku) dana strona może być narażona na spłaszczenie. Jeśli dziecko cały czas leży na pleckach istnieje ryzyko, że dojdzie do spłaszczenia potylicy.

Jak zapobiegać spłaszczeniom ??? 

- leżenie na brzuszku - nie każdy maluch to lubi ale warto dziecko do tego przyzwyczaić, gdyż niesie to za sobą same plusy dla dziecka. Wzmacnia Ono mięśnie karku, grzbietu, szyi, rączek, uczy się dźwigać główkę, rozwija zmysł równowagi. Leżenie na brzuszku pomaga przy kolkach i bólach brzuszka.

- do spania układać na zmianę na wznak, na prawym boczku, na lewym boczku. Moje szkraby nie tolerowały spania na brzuchu w pierwszych 6 miesiącach, od razu się budziły. Z resztą ja kładłam na brzuchu tylko wtedy gdy mogłam mieć dzieci na oku.

- należy zwracać uwagę na to czy dziecko nie ma predyspozycji do patrzenia w jedną stronę.

- podawać wit D wg zaleceń lekarza, w lecie nie bać się słońca.

- jeśli coś nas niepokoi zadawać tysiące pytań lekarzom! nie bać się pytać! 



Preferowanie jednej strony

Tu trzeba szkraba pilnować. Należy też zwrócić na to uwagę ortopedzie lub rehabilitantowi. Może być to np związane z kręczem lub napięciem mięśniowy. A może być to zwykłe przyzwyczajenie z ułożenia w brzuszku.

Co robić??

Należy przenieść całe "życie" na przeciwna stronę. Czyli jeśli dziecko preferuje lewą stronę należy układać je tak w łóżeczku by po tej lewej stronie nic ciekawego nie miało czyli np gołą ścianę a po prawej mamy Mamę krzątającą się po domu, zabawki, karuzele.

Leżenie na brzuszku - dzięki temu dziecko ćwiczy całe mięśnie. Zostawianie dziecka by cały czas leżało na pleckach może doprowadzić do spłaszczenia potylicy.

wygląda to później tak:

http://earlystartpt.com


Blokowanie preferowanej strony. Możemy zwinąć pieluszkę, ręczniczek czy mały kocyk i zablokować główkę. By dziecko nie przekręcało główki w preferowaną stronę. UWAGA jeśli po takiej blokadzie dziecko jeszcze bardziej napiera na preferowaną stronę należy zrezygnować z tego sposobu, gdyż może on pogłębić wadę.


Ostatnio trafiłam na stronkę z fajnymi czapeczkami z ogonkiem blokujacym :-)

http://www.tortle.com/
 

Blokowanie strony preferowanej przy noszeniu. Nosząc dziecko przodem do siebie opieramy je na tym ramieniu by odwracało główkę w stronę przeciwną niż preferowana by oglądać świat.


Książki pod nogami łóżeczka. U nas sie to sprawdziło lepiej niż segregatory pod materacem. Podkładamy książki pod nogi łóżeczka dziecięcego po stronie preferowanej. Dziecko śpiąc siłą grawitacji odwraca główkę w przeciwna stronę niz strona preferowana. Są też takie poduszki "KLIN" które można podłożyć pod stronę preferowaną.

Noszenie w chuście. Chusta to boski wynalazek. Mama ma wolne ręce, dziecko jest bliziutko, główka nie leży na materacu :-) Pamiętajmy, że jeśli dziecko np układa się asymetrycznie należy zapytać najlepiej rehabilitanta czy nie ma przeciwwskazań do noszenia w chuście).


Specjalne materacyki LIFENEST czytałam o nich jednak nie zdecydowaliśmy się na zakup.
Są też takie wklęsłe poduszeczki  ale nie wiem czy to się sprawdza, nie miałam takiej w rękach.



Gdy dojdzie do spłaszczenia - co robić. 

Jak je dostrzec ?? Ciężko spłaszczenia dostrzec patrząc na dziecko z boku czy z przodu. Najlepiej spojrzeć na główkę od góry. Wtedy zobaczymy czy boczki są symetryczne, czy potylica nie jest skrzywiona/spłaszczona, czy czółko nie jest wychylone w jedną ze stron, czy uszka są na tych samych poziomach.

http://earlystartpt.com


Jeśli dostrzeżemy takie spłaszczenie należy bardzo pilnować szkraba i odciążać spłaszczona część głowy. Jeśli nie dopilnujemy malucha i będzie leżał na spłaszczonej części to może to doprowadzić do pogłębienia spłaszczenia. Może dojść do przesunięcia pnia czaszki. Może dojść do przesunięcia poziomów uszu czy oczek.

http://www.mimospillow.co.uk/plagiocephaly

Czy takie spłaszczenia mają skutki neurologiczne ??

Tu temat jest dość ciężki bo jeździliśmy po wielu lekarzach i opinie były różne. Jednak do mnie przemówiło to, że Norb po miesiącu noszenia kasku gdzie asymetria czaszki zmniejszyła się o 1cm zaczął sam siadać, raczkować, wstawać i robić pierwsze samodzielne kroki - wszystko w przeciągu 2 tygodni. Nawet nasi rehabilitanci byli w szoku, że tak przyśpieszył motorycznie i wtedy zaczęły się pojawiać opinie że rzeczywiście może jednak to spłaszczenie miało wpływ na jego opóźnienie w rozwoju motorycznym.

Jeśli maluch nabył spłaszczenie już po porodzie, należy na to zwrócić uwagę ortopedzie - może to być znak niedoboru witaminy D. Jednak przed każdym zwiększeniem dawki wit D polecam wykonać badania na poziom witaminy D.


Co robić by nie pogłębiać spłaszczenia??
W zasadzie to samo co przy preferowaniu jednej ze stron tylko 3 razy dokładniej! Jeśli spłaszczenie jest dość małe i będziemy pilnować malucha by nie leżał na spłaszczeniu to są szanse na samoistne wyrównanie. W klinice w Berlinie kaski zakłada się dzieciakom dopiero przy asymetrii czaszki powyżej 1 cm. Oczywiście tez wszystko zależy od umiejscowienia spłaszczenia. Np Norbert miał takie spłaszczenie, że gdy chciał leżeć na pleckach to główka automatycznie leciała mu w lewo gdyż miał spłaszczenie boczne potylicy.

spłaszczenie Norberta niestety włoski ciut zasłaniają
przesunięcie potylicy Norba - model 3d z wykonanych zdjęć w klinice

Niestety lekarze w Polsce bagatelizują problem spłaszczeń co gorsza są zamknięci na nowe techniki leczenia .... Dopiero ostatnio docierają do mnie informacje, że zwłaszcza młodzi ortopedzi i rehabilitanci zwracają coraz częściej uwagę na spłaszczenia i informują rodziców o różnych zagrożeniach i możliwościach leczenia.

Z Norbem odwiedziliśmy wiele gabinetów, wielu specjalistów, jedni mówili, że nic się nie dzieje, że szukamy problemu tam gdzie go nie ma. Inni mówili, że na pewno ma ucisk na mózg i tu trzeba ciąć czaszkę i to jak najszybciej... dalej mi sie słabo robi na sama myśl.

Nie bójcie się pytać lekarzy, zwracać im uwagę na różne rzeczy. To Wy przebywacie z dzieckiem i możecie zaobserwować jakieś nieprawidłowości. U nas dopiero drugi ortopeda  po moich uwagach zainteresował się napięciem rączek Norberta skierował nas na rehabilitację. A dopiero jak od rehabilitanta który był zaniepokojony Norberta asymetrycznym układaniem się (na co nie zwrócił uwagi żaden ortopeda) trafiliśmy do pediatry o specjalizacji rehabilitacji okazało się że nie dość że asymetria ciała to wzmożone napięcie karku, raczek i nóżek.

Żeby nie było nie chodziłam do pierwszego lepszego ortopedy, zazwyczaj wybieram lekarzy sprawdzonych i polecanych. Ale jak widać nawet specjalista podczas badania może czegoś nie zauważyć. Dodatkowo podczas badania dziecko może być niespokojne, prężyć się napinać i wtedy ciężko wyłapać napięcie mięśniowe... przynajmniej mi się tak tłumaczyli. Dlatego tak ważne jest by obserwować nasze dziecko.

Jeśli spłaszczenie będzie Wam spędzać sen z powiek napiszcie maila do kliniki Cranioform w Berlinie nich specjaliści zajmujący się takimi spłaszczeniami każdego dnia spojrzą na zdjęcia główki, niech ocenią. Warto mieć opinie specjalisty.

O metodzie kaskowej mówi się coraz częściej co mnie cieszy bo rodzice wiedzą że w razie wypadku jest metoda, która może pomóc! 

Nasz Norbert nie miał wielkiego spłaszczenia, część udało się wyprowadzić przez pilnowanie by nie leżał na tej stronie spłaszczonej. Te wszystkie zdjęcia pochodzą z okresu gdy Norb miał już ponad 6 miesięcy i szanse wyrównania spłaszczenia naturalnymi metodami przekładania z boku na bok były znikome. Im dziecko starsze tym wolniej rośnie główka, kości twardnieją i tracą możliwość zmiany kształtu. Dziecko mniej czasu spędza leżąc. Nikt nam nie da gwarancji, że jeśli spłaszczenie jest znaczne i widoczne u 8 miesięcznego dziecka to się w całości wyrówna.... dziewczynka sobie przykryje wadę włosami, u chłopców będzie to trudniejsze.  Albo tekst jednego z lekarzy - przecież tyle dorosłych ma niekształtne, pokrzywione głowy, nie będzie się wyróżniał. Co jeśli dojdzie do przesunięcia linii oczek???

Dodatkowo u Norberta występowały ogniska rozmiękania potylicy.  Zwiększano dawkę wit D następnie gwałtownie ją obniżano bo bano się przedawkowania .... a później jeden mądry lekarz stwierdził, że to są ogniska odwapnienia kości. Przez to, że Norbert był zaklinowany w brzuchu, kość czaszki w miejscu spłaszczenia się odwapniła a to że cały czas główka mu leci na spłaszczenie tylko pogarsza sprawę. Dlatego u nas kask był wybawieniem. I ciesze się, że nie odpuszczałam.

Wystarczyło 4 miesiące terapii by Norbuś miał piękną kształtną główkę :-))

Zapraszam na wpisy poświęcone Plagiocefali gdzie możecie poczytać o naszych wizytach w klinice w Berlinie, o efektach terapii.



środa, 28 listopada 2012

Bajkawka czyli bajki przy Kawce

Niedawno miałyśmy z Gabi przyjemność wziąć udział w warsztatach artystycznych w jednej z lubelskich kawiarni o nazwie Kawka.


Gabi i Jula czekają...

Bajkawka to cykl zajęć dla dzieciaków w wieku od 4 do 6 lat. Oblężenie jest duże zwłaszcza, że warsztaty są prowadzone raz w tygodniu w małych grupach, by osoba prowadząca mogła poświęcić czas każdemu dziecku. Ich cel to pobudzanie kreatywności i wyobraźni, nauka skupienia, słuchania, opowiadania i ilustracji.

Podczas zajęć wykorzystywane są różne techniki pracy z dziećmi. Warsztaty zaczynają się zajęciami muzykoterapii, dzieci mają okazję poznać instrumenty, zagrać na dzwoneczkach, bębenkach czy na kastanietach.

Dzieci uczyły się śpiewać piosenki, a także mogły zaśpiewać swoje ulubione piosenki.



Nasze zajęcia były poświęcone bajce o tematyce morskiej - czyli temat bardzo na czasie.
Zajęcia pomagała prowadzić Szyta Kawka, która w pierwszym momencie wystraszyła Gabi.... ale Pani Lilia szybko się z tym uporała - nie ma to jak odpowiednie podejście do dzieci ;-) 



fot: Madzia


Dzieci słuchały kawałków bajki, później opowiadały o tym co usłyszały, odpowiadały na zadawane pytania. Historia małej rybki bardzo je zaciekawiła.

fot. Madzia

Następnie z kawałków papieru - szkraby składały rybki -takie origami dla najmłodszych.


fot: Madzia

Rybki zostały pokolorowane. W następnej części warsztatów dzieci zostały ustawione przy stole, na którym był wielki karton i w rytm puszczonej muzyki miały rysować fale morskie.


Bardzo fajnie to wyglądało. Na wielkim morzu zostały przyklejone wcześniej wykonane rybki!
Dzieciaki miały wielką frajdę a mamusie mogły sobie wypić pyszną kawę czy herbatę (jest jej ponad 20 rodzai). Dla dzieciaków mlekocino ;-)



Przyjemnie jest się spotkać z koleżankami, poplotkować a dzieciaki mogą wziąć udział w kreatywnych zabawach.

To lubię!!

Takie miejsca mają przyszłość. Tym bardziej, że w tej kawiarni organizowane są także warsztaty dla dorosłych!

Mam nadzieję, że niedługo uda nam się zapisać na kolejne zajęcia :-)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Wymarzona Huśtawka by Ikea

Gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam - chce ją mieć.
Gdy pierwszy raz zobaczyły ją moje szkraby, gdy odwiedziliśmy moją koleżankę - wiedziałam, że muszę ją mieć .... Dzieciaki nie mogły się od niej oderwać. Z resztą w poście o wymarzonym pokoju pisałam, że taka huśtawka jest obowiązkowa ;-) Ostatnio odwiedziliśmy znajomych i co ?? Znów wpadliśmy na TĄ huśtawkę.


W weekend zawitaliśmy do Warszawy.
Główny cel .... ciiiii .... to tajemnica ???? Hmmm może, może odsłonię maleńki jej rożek ??? 

Sesja zdjęciowa Norba do akcji Bebiko
Tata ustrzelił fotkę "od kuchni"


A po sesji shopping!!
Uwierzycie, że w życiu nie byłam w Ikei?? Obiecują już od kilku lat, że wybudują niedaleko i to takie obiecanki ;-) Także skoro byłam w Warszawie - koniecznie Ikea ;-)



Co lepsze - huśtawki wcale nie było na liście zakupów.
Jednak jak poszliśmy na dział dziecięcy, sama zwróciła na siebie uwagę.
Nie, nie dzieci - NASZĄ ;-)
I tak Tata zadecydował o zakupie - ŁIIIIIIIIIIIIIII

Po przyjeździe panowie zostali bohaterami we własnym domu i zamontowali HUŚTAWKĘ w tajemnicy przed Gabrysią, by zrobić jej niespodziankę.


Jak widać Norbert bardzo Tacie pomagał przytrzymując i włażąc na drabinę . Ostatecznie huśtawka została zainstalowana w salonie bo to tam dzieciaki spędzają najwięcej czasu.


Majsterkowicz pierwsza klasa :-) Co od razu podrzuca propozycje prezentów Mikołajowi hehehe


Po zainstalowaniu, istne szaleństwo!!! Ale co ja będę pisać przecież najlepiej wyraz oddadzą zdjęcia.
Dodam tylko, że huśtawka jest łatwa w montażu i jest wykonana z bardzo solidnych materiałów.
Sami przetestowaliśmy huśtawkę wielokrotnie i potrafi znieść wiele ;-)





Zobaczcie ile to radości 


Walka o huśtawkę :-))))) 
 


Zdecydowanie POLECAM :-)

niedziela, 25 listopada 2012

Nasza historia z kacholkiem - Monika, Michał i Marcel

Dziś wpis gościnny.
Opis historii kolejnej kaskowej Mamy i jej synka Marcelka. Kochana dzięki TAKIM rodzicom informacje idą dalej w świat!!!


"Zacznę może od tego, że mieszkamy w Irlandii...a to ma pewne znaczenie w naszej historii.
Otóż, podejście tutaj do dzieci i ludzi jest trochę inne niż w Polsce. Wszystkie dzieci są kochane i akceptowane..nie ma tutaj takiego nacisku na leczenie pewnych chorób i zapobieganie im jak w Polsce. Po prostu tak musi być.  Marcel urodził się tutaj i od początku zauważyliśmy, że Jego główka nie jest ok, ale wiadomo, żadna główka noworodka nie jest idealna. Układanie na boku nic nie dało. Poza tym, synek rozwijał się w błyskawicznym tempie, więc nie podejrzewaliśmy że to może być coś poważnego. Przy pierwszej wizycie w Polsce, kiedy mały miał 3,5 m-ca, podczas kompleksowych badań, na pytanie o kształt główki (ordynator oddziału dziecięcego) odpowiedział, żeby dawać mniej witaminy D3 i że będzie dobrze.

Po dwóch-trzech miesiącach nie było dobrze, więc zaczęłam szukać w necie informacji. I tak po kolei trafiałam na coraz gorsze wiadomości...łącznie z opisem operacji...zmroziło mnie. Na szczęście jednak, natrafiłam też na ten blog i podobny `kaskowej mamy`.
Przeczytałam wszystko i zgodnie z opisem, wysłaliśmy opis i zdjęcia Marcela mailem do Cranioform w Berlinie.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Dostaliśmy wstępny termin na 24 września ( wtedy znów mieliśmy być w Polsce) ale z zaznaczeniem, że lepiej by było gdybyśmy pojawili się wcześniej. Tydzień później byliśmy już w Berlinie. Marcel miał wtedy prawie 7,5 m-ca.
Po badaniu okazało się że jest asymetria 1,4cm, ale lekarz stwierdził, że pomiary wyszły lepiej niż się spodziewał, bo gołym okiem patrząc postawiłby na więcej.
I tak od 11 września nasze Słonko nosi `kacholik`.





W klinice zaraz po założeniu kasku

Cieszymy się, że w porę udało nam się zareagować, że z czystym sumieniem będziemy mogli patrzeć w lustro. Najbardziej bałabym się pytania mojego dziecka..`mamo, dlaczego ja mam krzywą główkę, a inne dzieci nie... i czy nie widzieliśmy tego..??
Nie będę opisywać dokładnie naszego pobytu w Berlinie, bo jest on bardzo podobny do innych. Apartament na Brüsseler Straße, po za tym Zoo-polecamy, i trochę `atrakcji`. Gdyby ktoś potrzebował taksówki w Berlinie to dostaliśmy namiar na przesympatycznego Polaka, którego mogę z czystym sumieniem polecić :) Miło spotkać kogoś takiego, zwłaszcza jeśli potrzebuje się czyjejś pomocy :)


Kacholik nie przeszkadzał nawet pierwszego dnia - co potwierdza uśmiech Marcelka

Pierwszy tydzień



Chciałabym jednak napisać o czymś innym...
Nie wiem, dlaczego w XXI wieku polscy lekarze są zacofani pod tym względem..???
Tylu Polaków przyjeżdża do Berlina, bo to jedyna pomoc jaką mogą otrzymać. Często nawet rodzina jest zdania, że po co to??? Spotkaliśmy bardzo sympatyczne małżeństwo w Berlinie które miało też taki problem. Zero wsparcia ze strony bliskich. Ja też niedawno byłam w Polsce i też usłyszałam, że to było niepotrzebne, bo w sieci można znaleźć skrajne przypadki...że wyolbrzymiam ten problem...nieważne że pomiary wyszły na 1,4 !!!! Może nie jest to duża asymetria, ale dla mnie wystarczająca aby działać.

Po za tym...Polska...a właściwie ludzie. Podczas prawie 2 tygodniowego urlopu (byłam sama z Marcelem) tylko jedna pani zapytała, o co chodzi z tym kaskiem. Reszta ludzi których spotykałam (przemieszczałam się między Pomorzem a Centralną Polską) bezczelnie wlepiała wzrok. Ja rozumiem że to coś nowego, dziwnego, ale gdyby moje dziecko było tego świadome, to pewnie czuło by się nieswojo.. :/ a przecież wystarczy zapytać, bo im więcej uświadomionych dorosłych, tym więcej szczęśliwych dzieciaczków. Nawet raz na ryneczku, pani prawie mnie odsunęła od wózka, żeby lepiej się przyjrzeć.. I te komentarze..nie mam o tym pojęcia ale wcisnę swoje `pięć groszy`. Teraz, kiedy minęło trochę czasu, uodporniłam się już na te spojrzenia. Na szczęście zdarzają się też fajni, pozytywni ludzie, którzy nam dopingują i wspierają.
Pomimo wszystko, nawet przez chwilę nie zwątpiliśmy w słuszność naszego działania. Te kilka miesięcy minie bardzo szybko, a szczęście naszego synka będzie najlepszą nagrodą :)
Dowodem jest choćby pierwsza kontrolna wizyta po dwóch miesiącach...na której okazało się, ze zostały 4mm!! Jesteśmy bardzo szczęśliwi. I znów spotkaliśmy naprawdę przesympatycznych ludzi, także Rodaków. I mogę powiedzieć tylko, że znów się okazało że dzięki temu blogowi kolejne Istotki mają szansę na normalne życie. Nawet nasza pielęgniarka która jest Irlandką, zainteresowała się tematem i może dzięki nam, też pomoże jakiemuś maluszkowi.
Następną wizytę Marcel ma w lutym :) Oby ostatnią, ale nawet jeśli nie, to polubiliśmy te `wyprawy` do Berlina i z przyjemnością tam jeździmy.


To już trzeci miesiąc  - a Marcel jeszcze bardziej uśmiechnięty

Dziękujemy za wszystkie informacje. Życzymy dużo zdrówka całej Twojej Rodzince.

Buziaki też dla wszystkich `kaskowych` Rodzin. Życzymy wszystkim wytrwałości.

Monika, Michał i `zakaskowany`Marcel.



Moniko bardzo dziękuję Ci za ten wpis. 

czwartek, 22 listopada 2012

Zgubić dziecko...

Wiecie dawno już się tak nie bałam. Ale w takich chwilach należy zachować zimną krew.
Nikomu nie życzę takich sytuacji.
Wybrałam się z Gabi do Galerii Handlowej na zakupy. Weszłyśmy do jednego wielkiego sklepu ciuchowego. Od razu skierowałyśmy się na dział dziecięcy, chodziłyśmy, oglądałyśmy. Zatrzymałam sie przy koszulach z myślą o Norbercie a Gabi zapytała czy może iść zobaczyć sukienkę i pokazała paluszkiem którą.
Odparłam, że "TAK". Szukałam rozmiaru koszuli i zerknęłam w kierunku sukienki.

Sukienka wisiała ale Gabi nie było w pobliżu.

Zaczęłam się rozglądać. Przeszukiwałam wzrokiem pobliskie alejki.

Może wróciła do spinek ???

Obeszłam cały dział dziecięcy.

Wołam Gabi.........  - cisza ....

Wołam głośniej ... cisza .....

Ludzie się dziwnie na mnie patrzą.

Serce bije mi jak szalone. 

W głowie mam różne scenariusze, ale przecież Gabrysia wie co zrobić jak się zgubi. Ona zna ten sklep....

W co była ubrana?

Jakie miała buciki?

Iść do ochrony czy do kasy by wezwali ją przez głośniki ...

1000 myśli na sekundę.

Wyskoczyłam na dział damski, szybkim krokiem przemierzam alejki dalej wołając Gabrysię.
 Zerkam w stronę drzwi.
Nie nie wyszła wie że nie wolno wychodzić ze sklepu ale wie także, że nie wolno się oddalać. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA (krzyczę w myślach) chwila paniki - opanuj się KOBIETO.

Nagle dostrzegam coś ruchomego na wystawie.
Dopadam.
Chwytam.
Biorę na bok i mocno przytulam .
Walczę z emocjami.
Gabrysiu kochanie NIE WOLNO SIĘ ODDALAĆ od MAMY, wiesz jak mnie przestraszyłaś - tłumaczę
a Gabi na to z jej słodkim uśmiechem - mówi:
"Mamo nic się nie stało, chciałam Ci zrobić niespodziankę, jak będziesz wychodzić ze sklepu, wyskoczyć i krzyknąć NIESPODZIANKA"

Kategorycznie odechciało mi się zakupów ;-)


Najlepsze jest to że już kiedyś jak była mała też się schowała na wystawie, Tata uwiecznił to na zdjęciu ;-) 
Gabi miała 2 latka :-)



Ona od zawsze kochała zakupy ;-)


Ogólnie kocham zakupy!  Uwielbiam ale z dwójką dzieci .... hmmmm to są szybkie zakupy ;-)
Zazwyczaj jak mam zrobić zakupy z dzieciakami, to do tej pory, przynajmniej jedno było w wózku. Tak było bezpieczniej ;-) Jak Norbuś była malusi - kapitalnie spisywała się chusta.



W spożywczym markecie Norba zazwyczaj też wsadzam w wózek sklepowy i szybko robię zakupy bo wiem, że Norbert długo w takim wózku nie posiedzi. Ciężko się skupić na zakupach, kiedy dwójka szkrabów lata po sklepie i musisz ich pilnować ;-) Takie zakupy katorga ;-)

Dlatego TATA jest niezastąpiony ;-)




Zasada nr 1 nie spuszczaj dziecka z oka. NIGDY PRZENIGDY. Naprawdę wystarczy sekunda. Mrugnięcie okiem???? Niesłychanie trudno temu sprostać.
Z małymi dziećmi jest trudniej dlatego takiego szkraba co jeszcze nie umie mówić należy strzec jak oka w głowie. Pomocny może być np plecaczek ze smyczką ;-)

Starsze dziecko, które potrafi już mówić najlepiej jak najszybciej nauczyć jak się nazywa, gdzie mieszka i mądrym wyjściem jest nauczenie go numeru telefonu do Mamy i do Taty. Doskonale można to ćwiczyć podczas różnych zabaw w domu.

Wszywki w ubrankach. 
Niektóre kurtki czy bluzy mają specjalne wszywki gdzie można napisać imię dziecka i kontaktowy nr telefonu. Dla bezpieczeństwa można samemu zrobić taką wszywkę.

Opaski na rękę.
Zazwyczaj praktykowane podczas wyjazdów na wycieczki. Nad morzem taka opaska to kapitalny pomysł. Ostatnio widziałam dziecko ze smyczką taką jak do telefonu gdzie na smyczce były napisane jego dane.

Nauczmy dziecko jak ma się zachować gdy się zgubi: 

- wytłumacz dziecku, że idziecie do dużego sklepu, gdzie można się zgubić i jak ważne jest by był blisko Ciebie, w miarę możliwości trzymaj go za rękę. Im dziecko starsze tym więcej swobody potrzebuje ale TO MY mamy zapewnić mu bezpieczeństwo!


- naucz dziecko że zawsze gdy je wołasz to ma przyjść, ewentualnie naucz dziecko by samo głośno wołało gdy się zgubi.


- pokaż dziecku gdzie ma szukać pomocy jeśli się zgubi- podejść do kasy powiedzieć, że się zgubiło.- poprosić o pomoc osobę dorosłą, najlepiej inną MAMĘ z dzieckiem - jakoś największe zaufanie mam do kobiet z dziećmi ;-)

- jeśli nauczymy dziecko, że są osoby, które nam pomogą typu ochroniarz, ekspedientka, policjant  będzie łatwiej tylko nie zawsze można dostrzec taką osobę w pobliżu. Dlatego wchodząc do sklepu możemy pokazać dziecku taką osobę, opisać jej strój a nawet podejść i porozmawiać. Oswoić dziecko.

- koniecznie naucz dziecko głośno protestować jeśli ktoś obcy będzie chciał go zabrać, wytłumaczmy, że nie każdy dorosły jest bezpieczny.

-można też ustalić punkt spotkania. "Jak się zgubisz czekaj tu przy kasie na mamusię"

-wytłumaczmy, że jeśli wchodzimy do sklepu i się zgubimy to  zostajemy w tym sklepie, nie wychodzimy, że Mama będzie Cię szukać w sklepie. I nie wyjdzie z tego sklepu do momentu aż Cię znajdzie.

- jeśli maluch jest grzeczny na waszej wyprawie - pochwal Go to bardzo motywujące.

- starajmy się angażować malucha podczas zakupów. Świetnie się sprawdzają małe wózeczki z chorągiewkami - widać je z daleka :-) A i dzieci maja okazje naśladować rodziców.

- trzeba być konsekwentnym, jeśli dziecko nie chce iść za rękę a jest taka potrzeba nie ustępuj, wytłumacz dlaczego to BARDZO WAŻNE. Tu chodzi o bezpieczeństwo!

- pomocne mogą być bajki, gdzie bohaterowie się gubią i autor pokazuje gdzie szukać pomocy, jak reagować. Bajki potrafią dotrzeć do dzieci.


Nauczmy się jak MY powinniśmy się zachować gdy zgubimy dziecko: 

- nie panikować! To podstawa, tu trzeba działać szybko!! Trzeba mieć czysty umysł.

- nie szukajmy długo na własną rękę, zgłośmy się do obsługi klienta, do ochrony. Pomocne jest wezwanie dziecka przez system nagłośnienia -oczywiście tyczy się to starszych dzieci bo taki 2 latek nie bedzie wiedział o co chodzi.

- jeśli to konieczne wezwijmy policję,

- jak już nasza pociecha się znajdzie mocną ja przytulmy, nie wyrzucajmy z siebie złości, żalu. 


Takie przeżycia są bardzo stresujące .... może dziecko czasem nie zauważy, że się zgubiło a matka już 2 razy zawał miała ;-) Teoria teorią. Mozemy tłumaczyć dziecku jak się zachować, co ma robić. Ale nawet dorosły w stresujących sytuacjach nie zawsze wie jak się zachować więc nie wymagajmy cudów od małego dziecka!

Zbliża się okres wielkich tłumów w sklepach!!
Uczcie się na cudzych błędach ;-) PILNUJCIE DZIECI i uczcie je jak sobie radzić w takich sytuacjach. Ćwiczeniami dojdziecie do perfekcji.

Nie bądźcie obojętni jeśli zobaczycie płaczące dziecko.  
Może Wy zostaniecie bohaterem i pomożecie odszukać mu rodziców.

Mój mąż oczywiście ma pomysł jak zabezpieczyć Gabi i Norba przed zgubieniem i jak mieć z nimi kontakt.
Zaczynam rozważać taki zakup ;-)



Swoją drogą ostatnie zdjęcia z zakupów mam z zeszłego roku hehehe widać, że nie mam czasu na fotorelacje :-)))))))))))))

wtorek, 20 listopada 2012

Drastyczna śmierć Smartfona

Lubię funkcjonalność.

Ale gdy mój mąż przyniósł pierwszego smartfona do domu, pomyślałam - ale gadżeciarz ;-)
Po co komu dotykowy ekran i reszta bajerów.
Uwierzcie mi szybko zmieniłam zdanie.  Kiedy tylko mogłam dorywałam się do telefonu męża i się nim bawiłam :-)
Mężasty patrząc na moją fascynacje sprezentował mi osobistego smartfona - ależ był szał. Telefon stał się notatnikiem, kalendarzem, komputerem, kafejką internetową, telewizorem - wszystkim.

Na placu zabaw gdy dzieci były w zasięgu wzroku, mogłam sprawdzić pocztę, zajrzeć na fejsa, spoglądać na ebooka.
Idąc na siłownie sprawdzałam rozkłady autobusów, czekając na przystankach zaglądałam do blogosfery...
Lista zakupów online dla męża ;-)
Mój smartfon stał się moją prawą ręką.
Gdy jeździliśmy z Norbem do Berlina ratował nas przy 8 godzinnej trasie gdzie robił za odtwarzacz mp3 czy telewizorek.
Zaufanie do dzieci mnie zgubiło ...
Mamo daj zobaczę, Mamo halo ... no tak halo halo ... puść bajkę, puść piosenki itd...

Któregoś dnia wpada mąż do domu

- "Czego nie odbierasz telefonu" pyta poddenerwowany
Myśli skupiają się na telefonie "Gdzie jest" - dosłownie godzinę temu rozmawiałam z Magdą i dźwięk na bank był włączony. Gdzie jesteś myślę.
Mój wzrok pada na Norba - "Norbitek gdzie mamy telefon" - pytam łagodnie.
Norbert patrzy na mnie z uśmiechem mówiąc "tak halo halo".
Mężasty dzwoni a telefon milczy.
Nagle moje oczy urosły do wielkości orbit - lato, gorąc, balkon , basen.
Nie, to niemożliwe!!
Lecę potykając się o zabawki, widzę basen, stosik zabawek dmuchanych... Odgarniam dmuchane piłeczki .... LEŻY ... na dnie!!
Moje serce pękło. Mąż oczywiści litania itd ... Ale ja nie słyszę ... pustka i cisza... to koniec ... żegnaj przyjacielu ... Oczywiście gwarancja nie obejmuje zalania (utopienia a w serwisie powiedzieli że nawet jak coś wymienią to i tak najprawdopodobniej padnie).
Za radą koleżanki nasypałam do pudełeczka ryżu i zakopałam telefon w częściach na 24h ba dałam mu 48h.
Leżał ponad godzinę w wodzie nawet się nie łudziłam, że zadziała.
Poskładałam go, postanowiłam włączyć.
Zaświecił, zagrał - > ZADZIAŁAŁ ....pocieszano mnie że pewnie na dniach padnie...
Funkcjonował jak dawniej, może ekran mu delikatnie pociemniał ale DZIAŁAŁ...
Mijały dni, tygodnie działał ...

Po 3 miesiącach, Gabrysia rozmawiałam przez telefon z Babcią i nagle mówi, że telefon nie działa ... Niemożliwe, pokaż ... może to bateria? Niestety. Mój Smartfonik już nie zadziałał, nie zaświecił, nie wydał żadnego dźwięku ...

Wróciłam do epoki kamienia łupanego ... ale przecież to lepsze niż kompletny brak telefonu.
Przynajmniej by mieć kontakt ze światem ... zaraz się umowa kończy to sobie coś wezmę. Z tym "COŚ" w oszczędnej taryfie wcale nie jest łatwo ....
Każdego dnia codzienne obowiązki przypominały mi, jak bardzo brakuje mi smartfona! Brakuje mi dostępu do informacji jakie mi dawał w ciągu kilku sekund. Pogoda, przepis, rachunki, poczta i wiele wiele innych rzeczy zawierało się w tym jednym małym pudełeczku. Człowiek szybko się uzależnia ...

Mężasty postanowił wywalczyć fajnego smartfona co się wiązało z dłuższym czekaniem ... a to wcale nie było łatwe ....

Najgorsze jest to, że operator starego, wiernego klienta traktuje gorzej niż nowego .... ale zmiana numeru, czy sieci nie bardzo mi się uśmiechała ...

W końcu znalazł się telefon w mojej taryfie, spełniający moje oczekiwania w rozsądnych pieniądzach :-)
cieszę się jak dziecko na Gwiazdkę :-) łiiiiii
Już nie mogę się doczekać aż go zobaczę.
Czy rzeczywiście spełni moje oczekiwania?? AAAAa te emocje :-)
czekam czekam czekam siedzę jak na szpilkach :-) ile można czekać ... gdzie kurier :-) aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa


Swoją droga że nie pomyślałam by zrobić zdjęcie pływającego smartfona w basenie hehehe - to taka uwaga mojego męża ;-)

Żegnaj przyjacielu.

wtorek, 13 listopada 2012

Karton zamiast konserwantów

Kampania Tetra Pak & Streetcom.

Niedawno przyszła do nas paczka ze Streetcomu.

Zawartość paczki przepyszna :-) i bardzo przydatna.



I oto chodzi w akcji - to co pyszne i wartościowe chronione w naturalny sposób. Kampania edukuje i przedstawia korzyści płynące z konsumpcji produktów, które pochodzą z kartonowych produktów.

KONSERWANTOM MÓWIMY STANOWCZO - NIE!!

Poniżej świetna stronka, na której można sobie poczytać co się kryje pod złowrogimi E



Mój pierwszy kontakt z Tetra Pak i całą tą akcją był u nas w markecie już jakiś czas temu. Moją uwagę przyciągnęły kartoniki sera Feta ;-) wyglądał inaczej niż zwykle.



Gdy przyszłam do domu od razu weszłam na stronę z pudełeczka zobaczyć o co chodzi :-) 



Wiadomo, że owoce i warzywa towarzyszą nam każdego dnia. Każda mama dba by w diecie dziecka nie brakowało niezbędnych witamin i minerałów. Wielkim plusem kartonowych opakowań Tetra Pak jest to, że zawarte w nich produkty nie wymagają konserwantów!


Jakim cudem ?

Po pierwsze SPECJALNY KARTON - 6 różnych warstw specjalnie dostosowanych do ochrony produktu.

Baza 3 produktów:

- papier - wytwarzany z drewna, podstawa opakowania. Wzmocnienie struktury, możliwość nadruków.

- folia aluminiowa - główny element ochronny, jej grubość to ok 1/12 grubości ludzkiego włosa. Taka cieniutka a jak dokładnie chroni!

- polietylen - zapewniają szczelność kartonu, ochrona przed wilgocią.

źródło: http://www.tetrapak.com
obrazkowo ?? ;-)

źródło: http://www.tetrapak.com


Po drugie PAKOWANIE - przed rozpoczęciem pakowania kartony są odpowiednio przygotowywane. Usuwane są wszystkie mikroorganizmy.

Po trzecie OBRÓBKA TERMICZNA - to proces podobny do domowej pasteryzacji weków.
Polega to na krótkim, kilkusekundowym (2-6 sek.) podgrzaniu płynu do temperatury 135-150°C, i nagłym schłodzeniu do temperatury pokojowej. Jest to proces UTH - Ultra High Temperature. Następnie produkt  pakowany jest w sterylne opakowania, a cały proces przebiega w hermetycznie zamkniętej komorze maszyny napełniającej.
Technologia aseptyczna pozwala na przechowywanie produktów przez wiele miesięcy bez konieczności ich chłodzenia
 Pamiętam zdziwienie mojej babci jak pojawiło się mleko w kartonie i data ważności była daleko wysunięta do przodu ;-)

Nie wiem jak Wy ale ja bardzo lubię "kartony"? 

Dlaczego?

- zdrowsze jedzenie
- wygoda
- bezpieczeństwo
- oszczędność miejsca - tak tak! kartonowe opakowanie zgniatamy i wyrzucamy. W przeciwieństwie do butelek czy puszek metalowych.

Dzieciaki uwielbiają zgniatać pudełka a w soboty robimy wycieczki do kontenerków. Uczymy się dbać o Nasze środowisko!!

Uważnie czytamy opisy pudełek gdzie co wyrzucać :-) 



Opakowania Tetra Pak to opakowania wielowarstwowe, które poddaje się pod całkowity recykling. Pamiętajmy, że takie opakowania wyrzucamy do żółtego pojemnika.


Zapraszam Was na stronę zamiastkonserwantow.tetrapak.pl znajdziecie tam wiele przydatnych informacji a także wiele wspaniałych przepisów kulinarnych :-)



Zwracacie uwagę na opakowania produktów ??? czytacie etykiety ???



Zobaczcie jak można wykorzystać opakowania po mleku czy napojach z kartonów Tetra Pak jeśli komuś się nudzi ;-)


źródło: zycierzeczy.pl


Pamiętajcie!!!!!!!!!!


źródło: http://www.tetrapak.com

niedziela, 4 listopada 2012

Pierogi po raz pierwszy


Aż wierzyć się nie chce, że do tej pory nie robiłam pierogów.
Tz pomagałam Mamie albo Babci ale takich od A do Z to sama nie robiłam.
Trzeba było to zmienić, bo teraz nie mam już wymówki ze kuchnia za mała i blatów nie mam ;-)

Stanęłam do boju. Poczytałam w sieci - znalazłam kilka przepisów na ciasto ale ostatecznie zadzwoniłam do Babci - co jak co ale Babcia bije nawet Gordona Ramsaya jeśli chodzi o pierogi!! Nie jadłam lepszych.

 Dostałam przepis :-)

ciasto:

1 kg mąki 
sól
gorąca woda
3 łyżki oleju
jajko (następnym razem będzie wersja bez jajka)

farsz: 

1.5 kg ziemniaków
1kg sera półtłustego
cebulka
imbir, sól
pieprz



Przystąpiłam do działania.

Farsz:
Ziemniaki gotujemy i mielimy ? gnieciemy? Ja wrzuciłam do malaksera. Z serem zrobiłam to samo. Po czym wszystko połączyłam. Cebulkę obieramy, podsmażamy razem z imbirem. Gdy cebulka przestygnie, dodajemy do ziemniaków i sera. Doprawiamy solą i pieprzem. Moja Babcia cebulkę podsmaża na boczku pokrojonym w kosteczkę - ale wtedy moje dzieciaki nie zjadłyby takich pierogów więc u nas wersja bez boczku.

Ciasto: Łączymy składniki  - zagniatamy. Oczywiście moja mała pomocnica mi we wszystkim pomagała.






Ale to właśnie ciasto przyprawiało mnie o ból zębów.
Wiecie tyle się naczytałam jakie to lepienie pierogów jest relasujące, odprężające ;-)
Z Babcią zawsze fajnie się lepiło ;-)

Niestety nie w tym przypadku.... Nie za pierwszym razem!!!

Dlaczego ???

Ciasto wyszło mi zbyt plastyczne!!

Ja je wałkuję a ono się ściąga.

Szklaneczką wycinam kółeczka a one ściągają się do średnicy kieliszka i weź tu nadziej je farszem. W myślach klęłam jak szewc!! Naprawdę odechciało mi się lepić po pierwszych 30 sztukach ...

Mówię do męża:
- "Kochanie po raz ostatni robię pierogi, nienawidzę tego" 
a mąż do mnie 
-" Jak mnie kochasz to się nauczysz"  

nie muszę mówić, że mój mąż uwielbia pierogi ;-)


Jak sobie myślałam, że Babcia i Teściowa zazwyczaj robią pierogi z 4kg mąki by obdzielić dzieci i prawnuki to naprawę ich działania rosną w oczach - wielki szacun!!.

Mąż pracował z Gabi.







a ja lepiłam i lepiłam ;-) wyszło 80 pierogów :-) kleiłam różnymi technikami co widać na zdjęciach.



Miałam mrozić - ale przez weekend większość poszła ;-) 
Czyli nie wyszło tak źle. 
Muszę jeszcze dopracować ciasto. Pewnie dużo zależy od mąki, i może to to wiejskie jajko ? To tak jak z pieczeniem ;-) trzeba nabrać wprawy. Teraz emocje już opadły, to tak sobie piszę, bo zaraz po ugotowaniu byłam pewna, że robię je po raz pierwszy i ostatni ;-)

Teraz kuszą mnie pierogi z kapustą ;-) albo ze szpinakiem :-) może z soczewica i mięskiem ???


Zobaczcie minę Norberta - broni swoich pierogów!!

To mój pierożek - nie ruszaj!!

 


Jak Wy robicie pierogi?? 

Jaki przepis na ciasto ?? 

Jak przyprawiacie farsz ???

Jakie są Wasze ulubione ??