Click Me

sobota, 28 kwietnia 2012

Szczęśliwa pełna 13

Tak tyle mamy pełnych zębów -> 13!!!
 Ponad miesiąc męczarni, marudzenia, bezsennych nocy, cierpień, chorowania ....
 Zęby (w ilości 6 sztuk) przebiły się całościowo przez dziąsła (co przy czwórkach nie jest takie łatwe), podrosły i wszystko odeszło jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Co prawda ostatnia czwórka i dolna trójka dalej nabrzmiałe i gotowe do wyjścia ale dokuczają mniej niż te, które wychodziły nam ostatnio... Nie wiem czy u Was jest tak samo ale np u moich dzieciaków górne zęby wychodzą bardziej boleśnie...
Norbert od razu stał się bardziej promienny i radosny. Widać, że w końcu nic mu nie dokucza. Nie biorąc pod uwagę, że sprawdza na ile może sobie pozwolić wymuszając wszystko płaczem i szczypaniem ale to inna historia ;-)

Z takim uzębieniem nic nam już nie jest straszne :-) 




czwartek, 26 kwietnia 2012

Norb opiekuje się Tosią

Wczoraj mieliśmy miłą wizytę, zawitała do nas CZAROWNICA z Tosią.
Miałyśmy okazję się już poznać w realu ( nie nie w sklepie ;-) ) Jako iż Czarownica z cierpiącym zębem zostać nie mogła, Ciocia (czytaj ja ) podjęła wyzwanie opieki nad Tosią ;-)
Trochę bałam się reakcji Norba bo ostatnio stał się strasznie nieznośny, mamusiowy zazdrośnik i terrorysta. A tu 2 miesięczne dziecko, na rękach ... ojjjjj.

Jakie było moje zaskoczenie gdy Norbert nie miał nic przeciwko trzymania Tosi przez mamę. A najlepsze było to , że był zły, że ją zabieram z posłania. Bo On chciał z Nią siedzieć. Nawet ją głaskał ;-) Oczywiście wszystko pod okiem mamy, bo jak widać na zdjęciu Tosia to taka kruszynka a Norb to kawał chłopa ;-)


Bujał Tosię w foteliku a jak mama zabrała Tosię to wrzucił sobie tam lalkę i ją bujał ... chyba nadaje się na starszego brata hehehe (nie nie żadnych takich pomysłów ;-) )



Problem powstał gdy Tosia była śpiąca, bo Norbert dalej chciał się bawić ;-) Więc gdy już mama uśpiła Tosię to Norb podbiegał z okrzykami radości, co skutkowało przebudzeniem Tośki ;-) Pomyślałam, że odłożę ją do łóżeczka w drugim pokoju. Co zrobił Norb zajrzał na leżankę, do fotelika ogarnął wzrokiem pokój i jak torpeda wystrzelił do sypialni gdzie spała Mała i co ??? i znów ją obudził ;-) Takim sposobem Tosia spała tylko u mnie na rękach, w zasięgu wzroku Norberta ;-)

Gabrysia była tylko 3 miesiące starsza gdy na świecie pojawił się Norbert. Wydawała mi się taka duża ... chyba ze względu na sytuacje ;-) Pamiętam jak jej tłumaczyłam, że Norbuś jest malutki, że musi spać a my musimy być cicho. Z dzieckiem w domu nigdy nie jest cicho ;-) ale zawsze można zejść na niższy poziom decybeli.


środa, 25 kwietnia 2012

Sezon rowerowy otwarty

W miniony weekend otworzyliśmy na dobre sezon rowerowy :-)
Piękna pogoda sprzyjała spacerom, można było aktywnie spędzać czas całą rodzinką.
Gabrysia była szczęśliwa, że może cały dzień brykać na swoim rowerku, Norbert biegał za nią wytrwale.



 Później doszło do wojny o rower!! Cóż spodziewałam się tego, że Norbert będzie korzystał z takich wynalazków wcześniej niż Gabrysia ;-) tak to już jest przy starszym rodzeństwie.



Doskonale wiedział, że ma przełożyć nóżkę po czym  chwycił za kierownicę - jedyną przeszkodą jest to ze jeszcze biegówka jest dla niego za ciężka i mama ja podtrzymywała.


Norbert był zachwycony kaskiem - tak bardzo, że nie chciał go zdjąć .... Czyżby wspomnienia z terapii kaskowej wróciły ??? heheheh W sumie cieszyłam się że miał kask bo zobaczcie co to małe wyczynia!! Kaskader to lekkie określenie... kamikadze... już bardziej trafione ... Nic nie stanowi dla niego przeszkody ... Co tam ślizgawka, jasne że na nią wejdę i będę się wspinał .....


Gabrysia postawiła swój pierwszy w tym roku zamek z piasku :-)



Później wyprawa na lody :-) szaleństwa na skwerku ;-)

FILMIK
:-)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Orientalnie z Palmolive Ayurituel - kampania streetcom

Niedawno przyszła do mnie paczuszka ambasadorki od Streetcom.
Bardzo się ucieszyłam na wieść, że będę testować żele do kąpieli Palmolive z nowej linii Ayurituel.
Paczuszka miło mnie zaskoczyła.
Sam wygląd paczki krzyczy - otwórz mnie jestem wyjątkowa :-)
Prześliczna grafika i te kolory :-)



W środku znalazłam żel pod prysznic, mydło w płynie z dozownikiem, 17 kształtnych próbek, 17 kuponów rabatowych oraz przewodnik po nowej linii kosmetyków, z cennymi radami.








Kilka słów o tajemniczej nazwie:

Palmolive Azostało zainspirowane tradycjami indyjskiej Ajurwendy.
Cóż to Ajurwenda ??  To wiedza o życiu, sztuka życia czy wiedza o zdrowiu. Jest to wywodzący się ze starożytnych Indii system medycyny i filozofii. To odzwierciedlenie harmonii między naszym ciałem a umysłem. Pozwala nam zrozumieć naszą naturę i odkryć nasze potrzeby.  Istotą tej "filozofii" jest świadome dążenie człowieka do  pełnej równowagi ciała, ducha i umysłu.

Nic tak kojąco nie działa po całym dniu pełnym obowiązków, jak cudowna kąpiel opleciona zniewalającym orientalnym zapachem!!

Dlatego zamierzam wyposażyć się dodatkowo w płyn do kąpieli z tej serii. Gdyż po otworzeniu żelu pod prysznic wiedziałam że ta seria zostanie u mnie na dłużej ;-)


Testowanie produktów w toku ;-)


środa, 18 kwietnia 2012

Szycia pierwsze kroki

Czyli zwierzęta ala Karlitopicasso ...

Od dawna chciałam coś uszyć.

Ale po pierwsze: zdolności brak
po drugie: czasu brak
po trzecie: maszyny brak

W sumie do szycie zmobilizowała mnie wymianka zającowa... tak tak .... pomyślałam aaaaa uszyje coś. Byłam pełna zapału, chęci... burza mózgów.... co?? jak ?? Dodam, że w życiu nie szyłam ;-) Tz kiedyś chciałam uszyć maskotkę małpkę, jak byłam jeszcze w liceum, ale po wycięciu kilku części, wszystko wylądowało w szafie ;-) 

Przekopałam internet w poszukiwaniu inspiracji, kupiłam materiał, nici i dawaj do pracy ;-)


Pierwsza myśl KOT (kociara jestem ;-) )
na sieci trafiłam na bloga dziewczyny ze ślicznymi kotami Pomyskowo

Zdawało się prosty projekt mhm taaaak prosty ;-) Myliłam się !! Bo jak się okazało wyszedł mi straszny Karlitopicasso ;-)

Gdy mąż widział jak bardzo się męczę z ręcznym szyciem (miała to być maskotka dla małego dziecka, więc musiała być zszyta dokładnie parę razy by nic się nie popruło) i gdy byliśmy na zakupach zauważyłam maszyny do szycia w mega promocji, postanowił mi zrobić prezent :-) Ciężko było przejść obok maszyny do szycia za 50 zł (promocja w Tesco -75% ceny) ;-) Do lekkich robótek domowych w sam raz, spisuje się bardzo dobrze.

Przyszedł czas na szycie i .... no właśnie gdzie nitka?? którędy ?? eeee HELP MY!!

Tak, tak, tak przyznaję o pomoc prosiłam męża!!! TAK, facet pokazywał mi jak obsługiwać maszynę.
Moja mama szyła bardzo dużo ale ja jakoś nie załapałam bakcyla, za to mój mąż jak był mały, sam szył ubranka dla swojego misia ;-) 

Niestety sama maszyna nie wystarczyła i kot wyszedł taki jakiś koślawy ;-) doszłam do wniosku, że takiego Karlopicasso nie da się wysłać ;-) Ale pierwsze koty za płoty - dosłownie hehehehe.

Kot rano czekał na Gabi. Jej reakcja bardzo mnie zaskoczyła. Bo od pierwszego spojrzenia go pokochała!!!! Jej oczy i ten uśmiech a już decyzja, że zabierze go do przedszkola zamiast swojego MIAŁ to już powaliła mnie z nóg. Przypomnę, że MIAŁ to kot z którym Gabi się nie rozstawała. Kot dostał imię ROGAL. Mój mąż mówi, że przypomina ta poduszkę dla kierowców, racja i jest bardzo wygodny. Ostatnio na wyjeździe miałam okazję na nim spać ;-) Ma swój urok ;-)




Do zającowej wymiany zaczęłam szukać czegoś prostego i znalazłam słonia - dużo słoni ale najbardziej spodobał mi się ten skrapowisko - tak, wiem że to kartka ;-) a tu znalazłam ślicznego słonika z materiału pracownia-gabrysi . Pozornie słonio też wydawał się prosty ale rzeczywistość była inna ;-) zwłaszcza, że chciałam zrobić szeleszczące uszy co wymagało kilku warstw materiału dla bezpieczeństwa ;-) Co zaskutkowało słoniem z dziwna trąbą, nierównymi, odstającymi uszami i sterczącym ogonem heheheh. CIIIII tak miało być ;-)  Ale Lulu chyba zadowolony ze słonia ;-)


Ostatnio Gabrysia przeglądała zdjęcia i zapytała "Mamo a umiesz uszyć ślimaczka?" Hmmm odpowiedziałam, że mogę spróbować ;-) Tu znalazłam szablon hand-made-hobby

I tak ubiegłej nocy powstał Pan Ślimak :-) Jestem ciekawa reakcji Gabrysi jak wróci wieczorem z basenu ;-)




Przeglądając blogi dziewczyn czasami zbieram szczękę z podłogi jakie cuda tworzą!!




piątek, 13 kwietnia 2012

Łobuziaki rozrabiaki

Zbierałam się zbierałam by napisać coś poświątecznego.

Ale co tu pisać ???

Święta Święta i po Świętach ;-)

Było miło, wesoło i rodzinnie :-)


Czy ja już mówiłam ze uwielbiam swoje dzieciaki ??
Nie mówiłam ?? ;-)
Mówiłam !!!

Wkroczyły w cudny okres DOGADYWANIA SIĘ :-) Norbert naśladuję Gabrysię we wszystkim. Ona tańczy On tańczy, Ona rysuje to i Norbert łapie za kredki itd. Ale rzeczą, którą lubią robić najbardziej to wspólne łobuziakowanie i rozrabianie ;-) Wspólne wchodzenie na fotele, kanapy, skakanie, doprowadzanie mamy do zawału ;-).  Latanie jak meserszmity po domu po wszystkich pomieszczeniach. Jak jedno się zajmie czymś innym to zaraz drugie przypomina ze pora na rozrabianie ;-)

Tu wersja świąteczna ;-)


Gabrysia jak to kobieta zaczyna się stroić ;-) 


Hitem były paznokcie kurczaczki ;-)

tak pomalowałam dziecku paznokcie!! ;-)


W posiadaniu dzieci najlepsze jest to, że przypominasz sobie jakie to wspaniałe uczucie 
BYĆ DZIECKIEM ;-) 

Pokoleniowe wściekanko ;-) 


To tyle o wariatach na dzisiaj ;-)

piątek, 6 kwietnia 2012

Życzenia Wielkanocne


Z okazji Świąt Wielkanocnych
Wszystkim zaglądającym, podczytującym, komentującym
oraz Tym, którzy do nas jeszcze nie zajrzeli
życzymy:
wielu radosnych i niepowtarzalnych chwil,
serdecznych spotkań przy świątecznym stole,
wzajemnej życzliwości, miłości i uśmiechu!!







Żeby nie było, karteczki ręcznie wykonane :-)
Zaczynam się wciągać w takie prace.
A wszystko dzięki dzieciakom :-)



czwartek, 5 kwietnia 2012

Szturmem na Niego - atak wzmożony!

                    Ostatni miesiąc dał nam ostro popalić. W takich chwilach Mama  musi być dzielna! Opanowana!
                    Zaczęło się od tego, że Norbowi zaczęło wychodzić kilka zębów na raz.

                    To nie byle jakie zęby - PIERWSZE TRZONOWCE!!

                    Obie górne czwórki w ataku, oj dały popalić. Ciężkie dni i noce. Gdy ledwo się przebiły do ataku  uderzyły dolne czwórki, nabrzmiały, popuchły... dawały o sobie znać 24h na dobę a przebić się nie mogą .

                   Ale mało tego.

                   Do ataku przystąpiły górne TRÓJKI!! O losie ... 6 zębów w natarciu ...

                   Przypomnijmy teoretyczny, szablonowy, schemat kiedy "wychodzą" czwórki i trójki
    • Górne trzonowe czwórki  13 – 19 mż
    • Dolne trzonowe czwórki  14 – 18 mż
    • Górne kły 16 – 22 mż
    • Dolne kły  17 – 23 mż

    • Norbowe zęby mają w nosie to, że mają wychodzić po kolej - wyłażą wszystkie na raz, co niestety doprowadziło do obniżenia jego odporności.

      Na początku Marca Gabi przyniosła z przedszkola anginę i obydwoje wylądowali na antybiotyku.
      Sytuacja szybko została opanowana
      Zostaliśmy dalej tylko ... albo aż z tymi zębami ...

      Do tego poniedziałku.

      W poniedziałek od rana Norb miał podwyższoną temperaturę.  Od południa temperatura rosła i nie dawała się zbić.

      38 °C

      38,5 °C(nurofen) 

      38 °C żadnych innych objawów, zachowywał się jak zawsze, pięknie jadł. 


      po godzinie 38,5 °C (tu moje myśli zastąpię znakami ^&**&^$#@%) 


      39 °C (jeszcze 2h do podania czegokolwiek) 
      chłodzące okłady wrzask Norberta  - też bym krzyczała jakby mi ktoś coś zimnego przykładał ...

      39,9°C paracetamol - zbija po godzinie tmp do 39....

      Pada decyzja jedziemy do szpitala na IP. Gabi została z Babcią.
      Na IP trafiamy na znajomą pielęgniarkę z rehabilitacji, dzięki temu lekarz przyjmuje nas błyskawicznie. Opowiadam ostatnie przeboje z anginą, antybiotykiem, zębami.

      Badanie Norba.

      Diagnoza - angina ... słowami Pani dr nawrót  z podwojoną siłą. Prawdopodobnie przez "masakrę zębową" - to też słowa Pani dr, odporność Norba tak spadła, że miał nawrót, który zaatakował całe gardło. Przepisano nam ZASTRZYKI. Pierwszy raz w moim Mamowym życiu ZASTRZYKI (nie licząc sporadycznych szczepień).

      Wykupiliśmy wszystko co trzeba. Oczywiście z zastrzykami i zleceniem wykonania pierwszego pojechaliśmy do innego szpitala na dyżurze nocnym.

      Była 21:00. Norbert zmęczony, rozdrażniony, powinien już spać a tu wożą, przenoszą ... Jeszcze nie wiedział co go czeka ...

      Szybko nas przyjęto. Szykowanie Norberta do zastrzyku.
      Tata dzielnie wspiera Syna "spoko to tylko małe ukłucie nic nie poczujesz". Na co pielęgniarka "Taki zastrzyk to i Pan by solidnie poczuł".  Zamarłam. Jak musi to mus, wszystko dla zdrowia, by opanować to jak najszybciej.
      Pokój wypełnił przeraźliwy płacz. Płacz, który przeszył moje serce i ścisnął gardło. Ale uśmiechałam się, czule mówiąc do Synka. Mocno przytulałam.
      Pomyślałam: zastrzyki 2 razy dziennie przez tydzień - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA to jakaś abstrakcja.

      Cała noc z głowy.  

      Koło 2 w nocy termometr pokazał 40 °C !! 

      ŻE CO??? Natychmiast nurofen. Leżałam sobie koło Norba, biedny ledwo oczka otwierał, ale i spać nie mógł. Temperatura długo nie spadała. Otworzyłam okno. Zawinęłam młodego w kocyk i chodziłam po pokoju nucąc piosenki, opowiadając bajki. Co pół godziny mierzyłam temperaturę. W żółwim tempie spadała. Koło 4 nad ranem Norbit zaczął się uśmiechać, łapać mnie za nos, temperatura 38,5 °C . Położyłam się z nim na łóżku, jeszcze chwilę się pouśmiechał i zasnął.

      Rano wycieczka do przychodni i kupa nerwów. Dodam, że zmieniłam w tym dniu przychodnię więc masa papierkowej roboty. Ale w takim stanie nie wyobrażałam sobie jeździć na drugi koniec miasta, dwa razy dziennie do naszej starej przychodni. Wykonanie zastrzyku i znów ten straszliwy płacz. Cały wtorek Norb miał dalej podwyższoną temperaturę, dochodzącą do 39 °C. Najbezpieczniejsze i najwygodniejsze były ręce Mamy, w takim dniu nie mogłam mu tego odmawiać. Wieczorem Norb zaczął już rozrabiać, co było pozytywnym sygnałem :-)

      Mamy czwartek, dzisiaj idziemy do pediatry na kontrolę i może będzie możliwość przejścia na antybiotyk w syropie.

      Musieliśmy zmienić plany na Święta. Ale wolałabym odwołać całe Święta niż przechodzić jeszcze raz to samo, czy nawet narażać Norba na jakieś inne "zarazy". Gdy dziecko choruje cały inny świat przestaje istnieć.



       Zdrowiej TYGRYSIE!!











poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Historia pewnej pisanki

W zeszłym tygodniu dostałam maila z przedszkola Gabrysi, że będzie konkurs na najpiękniejszą pisankę. Jako iż Gabi jest fanką wszelkich prac plastycznych od razu zabrałyśmy się do pracy ;-) Najpierw pomysł co ma być na pisance. Gabrysia będą w istnie wiosennym nastroju powiedziała, że kwiatki i motylki.
OK.
Piękna wiosenna pisanka.
Mama zajrzała do szuflad w poszukiwaniu potrzebnych elementów do dekoracji. A że ostatnio robiłam zakupy w celu robienia wielkanocnych pisanek byłam zaopatrzona ;-)

Co nam było potrzebne ??

- 1 gumowe jajo, takie specjalne do pisanek (styropianowe ciężko się malowało flamastrem)
- flamastry
- magiczny klej
- kolorowa włóczka
- filcowe kwiatuszki i motylki - można też wycinać samemu ;-)
- cekinowe kwiatuszki
- patyczek do szaszłyków - do nabicia jajeczka

Najpierw pisanka została pomalowana na niebiesko i zielono. Niebieski to niebo, zielony to trawka.



Taką pisankę po kawałku smarujemy klejem magicznym, w rozprowadzaniu kleju pomogła nam wykałaczka ;-)  Nawijamy dookoła włóczkę.
Gabi wkładała w to wiele pracy.


Wiecie jak sobie fajnie radziła. Jestem z niej BARDZO BARDZO DUMNA :-)
Gdy jajo było już oklejone włóczką można było wyciągnąć kolorowe kwiatuszki, motylki i cekiny.



Jajeczko zostało sprawnie udekorowane :-)



 Gabrysiowa pisanka została dzisiaj zaniesiona do przedszkola z takim uśmiechem ;-)


Kolejne pisaneczki są w toku :-) 


Konkurs konkursem ale dla nas jest najważniejsza ZABAWA i mile spędzony czas na wspólnych pracach.
Takie chwile są bezcenne!!


Ostatnio rozmawiając z moją Babcią i mówiłam ze robię z Gabi takie pisanki, kurczaki i Babcia powiedziała "tak jak jej mamusia lubi prace plastyczne, pamiętasz jakie cuda robiłaś?" 
Pamiętam.. i pamiętam jak Babcie się cieszyły z dywanika, z obrazów z kory, ze stroików z wytłaczanek i suszków, rękawic kuchennych, poszewek czy całych poduszek ;-) 
Człowiek później rzucił się w wir nauki, pracy i przestał się bawić w ten sposób ;-)
Cieszę się że teraz z Gabi mogę wrócić do takich prac :-)