Wkońcu do tego
doszło...
Padła decyzja w sprawie
wspólnego wyjścia do kina na „Turbo” Dreamworks .
Do wyprawy mieli się
dołączyć wujek, ciocia i panna N.
Decyzja podyktowana była
ciągłymi pytaniami Norberta: „Pójdziemy do kina na ślimaki?”,
„Pójdziemy do kina?”, „Kiedy pójdę do kina?”...
BlaBlaBla... Takie tam irytujące brzęczenie...
Po zarzuceniu pomysłu,
wujkowie zgłosili się na ochotnika.
Jakieś dwa dni przed niedzielą
dzwonię do Pana Wujka i słyszę, że zostaliśmy delegowani na wyprawę.
Ale
jak to?
Ja nic nie wiem.
Okazało się, że nasze Panie uznały, że
wykorzystają czas filmu na kawkę, pogaduchy i shopping, tudzież
oglądning ciuching ;) Jak to baby ;)
Myślałem, że to żarcik
taki. No bo jak to, sam mam pójść z dwójką diabełków
tasmańskich na seans?
No dobra, Pan wujek zawsze będzie w odwodzie
(Norb go strasznie lubi), ale mimo wszystko...
To nie nadmiar
zaufania przypadkiem?
Aaaa może to tylko próba wymanewrowania. ;)
Tak czy inaczej
wszystkie wieści okazały się prawdziwe. Dywersja się dokonała za
moimi plecami. Nadszedł dzień seansu. Mamy niby w pobliżu, ale z
każda minutą jakoś dalej. Dzieciaki oczywiście stanęły
grzecznie w kolejce po popcorn i colę ze ślimakiem (tak, kolejne
dwa ślimaki do kolekcji). Oczywiście colę porwały do stolików, a
z popcornem i własną colą musiałem radzić sobie sam. Wyobrażacie
sobie dorosłego faceta z jednym popcornem w zębach, drugim w jednym
ręku i kubkiem coli w drugim, z biletami między palcami,
próbującego dowlec się do stolika nie gubiąc niczego po drodze?
Rzecz jasna dzieci mnie zauważyły dopiero jak im wyprażone ziarna
kukurydzy pod dziobki podstawiłem.
Generalnie samo czekanie
na film niczym się nie wyróżniało. Żadnych zniszczeń ani
uszkodzeń ciała (no dobra, Norbert próbował na wszelkie możliwe
sposoby spaść z fotelika). Obowiązkowa szybka wyprawa z mamusią
za potrzebą. No i idziemy. Zajmujemy miejsca i powolutku, po
milionie reklam - niekoniecznie przygotowanych dla małolatów, zaczyna
się seans.
Norbert początkowo
ułożył się tak, że sprawdzałem tylko czy nie usnął. Ale nie,
zrobił sobie z taty fotel wygodny samopodający colę i popcorn i
delektował się seansem. Wysiedział calutki film... Wysiedział to
trochę przesadzone, bo jak się okazało musieliśmy pogonić za
potrzebą w połowie filmu. Ale nie, nie raz. Dwa razy. Albowiem
syneczkowi tak się spieszyło wrócić do sali i stracić jak
najmniej seansu, że zapomniał dokończyć czynność odcedzaniem
kartofelków zwaną i po 5 minutach w sali znów biegliśmy przybytku
mądrości szukać. Ale to tyle niespodziewanek było.
Za to starsze
z diablątek - Gabrysia - po połowie filmu zadało mi trzy razy z rzędu pytanie
(tak, odpowiedź trafiała w próżnię) „Tato, długo jeszcze?
Nudzi mi się...”. Oczywiście, brakowało księżniczek, kucyków, delfinków
i innych wróżek ;) Nie ta tematyka.
A teraz mała
niespodzianka. Oczywiście, dla Norberta, najbardziej imponującym ze
ślimaków jest Turbo, ale najfajniejszą z figurek jest... BICZ!!
Tada tssss I to ciekawe, bo to taka
wariacko-pozytywno-ironiczno- sarkastyczno-dowcipna postać nie do
końca zrównoważonego przywódcy grupy. Też go polubiłem :D
Pozytywny szary bohater mający wielki kluczowy epizod w całej
akcji. Tyle ze spojlera.
Ok. Jednak na prośbę żony
mej szanownej, kochanej i w ogóle spojler przedłużę. O czym są
ślimaki? Ano, jest sobie ślimak, który podjudzony szklanym ekranem
ma marzenia i pecha. Wiedziony wizją ucieczki od rzeczywistości
przypadkiem trafia do wnętrza silnika wypełnionym nitro. I tutaj
mamy efekt pająka. Wszystko do krwi i OGNIAAAA... Skorupa się
świeci a jedna noga jest śladem opony.
![]() |
źródło: http://www.hollywoodreporter.com |
Potem to już standard,
happy end i w ogóle jest miło. :)
Film jest typowo dla dzieci. To
nie kreskówka tylko dla dorosłych. Są tam podstawowe wartości,
jest śmiesznie i odrobinę strasznie. Wbrew pozorom taka produkcja w
obecnych czasach to nie jest już norma.
Polecamy wyprawę na TURBO!!
Koniec koniec spojlera
spojlera :D
Po wyjściu to już
tylko ślimaki i ślimaki... Ale po powrocie do domu samoloty rządzą
:) Norb może je oglądać miliard razy dziennie.
Kubki ze ślimakami towarzyszą nam każdego dnia.
![]() |
Nie ma to jak Ślimaki na tle Samolotów ;-) |
Przeżyłem.
Dwa
diablątka i ja.
Trzeba umiejętnie blokować wyjście z rzędu i da
się zawsze opanować sytuację :D Żarcik taki, diablątka były
wyjątkowo układne we współpracy.
Chyba lubią te wyprawy do kina.
Pamiętajcie!!!
„nie ma marzeń zbyt dużych ani marzycieli zbyt małych”
Pisał : Szanowny Pan Tata