Click Me

wtorek, 7 lutego 2012

Operujemy łyżeczką

Zawsze byłam zdania, że dziecku od małego trzeba pozwalać by jadło samo, jeśli oczywiście chce.
Pierwsze próby i z Gabi i z Norbem były około 4 miesiąca gdy dostawali w łapkę piętkę chleba do "memłania".
Później przychodził czas na ćwiartkę jabłuszka. Pamiętam jak moja Mama panikowała "oj za duży kawałek", "oj zadławi się", "Karolina dławi się- Mamo nie dławi się". Podchodziłam do tego bardzo spokojnie, bez panikowania i stresu. Nie stałam nad dzieckiem i nie chwytałam za rękę. Byłam w pobliżu, bacznie obserwowałam ale wszystko na spokojnie. Gabi też od małego uwielbiała cytrusy tak dawałam jej np pomarańcze ;-) w ciąży jadłam je kilogramami tak samo cytryny ;-). Później Gabi sama wyciągała mi cytrynę z herbaty i zjadała ... dziwne ??? Może trochę ;-) Kroiłam szyneczkę w "Wagoniki" to takie małe kwadraciki ;-), warzywka i owoce kroiłam na małe kawałki, maluchy uczyły się chwytać i prowadzić jedzonko do buzi.
Okres chrupek kukurydzianych to około 5-6 miesiąc, najlepiej sprawdziły nam się tutaj takie długie pałki. Herbatniki to tak 7 miesiąc lubimy miśkopty i chrupaki (te drugie mniej brudzą i się tak nie rozciapują).

Od momentu kiedy Norbert zainteresował się łyżeczką robimy próby samodzielnego jedzenia ;-)
Gdy tylko Norbert zaczął mnie łapać za rękę w momencie jak zbliżałam łyżeczkę do jego buzi pomyślałam ok spróbujemy :-) to było jak miał może 10 miesięcy. Teraz to już "Król łyżeczkowy" Pierwsze co to wyciąga rękę po łyżeczkę.


Oczywiście na początku trzeba było dokładnie obejrzeć łyżkę, postukać, porzucać, porozmawiać z łyżką by nabrała trochę jedzenia bo jak nie to zostanie stracona w przepaści fotelika.


Owszem kuchnia chwilami wyglądała jak pobojowisko, Norbert musiał być myty czyt. prawie kąpany po każdej próbie jedzeniowej, fotelik szorowany ;-) , pralka miała co prać.  Z Gabi było ciut łatwiej bo w tym okresie jej rozwoju było lato więc było mniej rozbierania, przebierania i prania. Dobrze, że w kuchni mam płytki to szybko się je zmywa ;-) Ale ile w tym frajdy i zabawy ... a co najwazniejsze nauki dla dziecka. Wiecie ile taki mały szkrab musi włożyć pracy w to by trafić łyżeczką do buziaka. A jeszcze donieść coś na łyżeczce do buzi to już mistrzostwo świata ;-)

Wiecie ile to czynności ??
Nabierz, podnieś, donieś, otwórz buzię i zrób to wszystko w odpowiedniej kolejności ;-)

Norb robi duże postępy, co prawda jeszcze sam się nie naje ale jak nie łyżką to poradzi sobie ręką ;-) a to potrafi doskonale. Bardzo lubi nasze wspólne posiłki, zawsze przy jego drugim śniadaniu staram się siąść przy stole i zjeść jakieś śniadanie (tak musiałam się tego nauczyć, bo ja od dawna byłam bez śniadaniowa). Widziałam jak Syn mnie naśladuje: ja biorę kęsa i on wkłada kawałek szyneczki do buzi. Czasami wyciąga rękę do mnie, mówi "DA" to daję mu spróbować mojej kanapki.


Jak te dzieci szybko rosną ...

6 komentarzy:

  1. U nas buła w łapki trafia, ale wszelkie próby z jabłkiem, marchewką niestety się nie powiodły- jak Syn ugryzie to się dławi kawałkiem, nawet takim maleńkim i odruch zwrotny ma:/

    OdpowiedzUsuń
  2. A próbowałaś przez taki jak to się nazywa - słowo mi wypadło noooooo - podajnik z siateczką??? wiem że to bardziej memłanie tej siatki ale podobno się sprawdza taki gryzak na owoce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała łyżeczka, a tyle radości :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieciom tak niewiele potrzeba do szczęścia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja przyznaję, że trochę się boję dawać Chłopakom łychę do ręki. Bez asekuracji. Ale, żeby spełnić swoje marzenia o tym, żeby jak najszybciej jedli samodzielnie, muszę się przełamać.
    Norbert świetnie sobie radzi, a przecież całkiem niedawno skończył roczek. Wielkie WOW! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspólne posiłki naprawdę dużo dają :) Wiem, wiem.

    OdpowiedzUsuń