Click Me

poniedziałek, 3 października 2011

Rapot miesięczny przedszkolaka - czyli pierwszy miesiąc Gabi w przedszkolu

Pójście dziecka do przedszkola to wielkie przeżycie. Nie było łatwo.
Dla Gabi najgorsze były i są poranne rozstania. Pod koniec tygodnia zazwyczaj jest już lepiej a w poniedziałek po weekendzie znów jest płacz ... teraz już chyba bardziej z przyzwyczajenia ale jest ....
W sumie się jej nie dziwię, nowe miejsce, nowi ludzie, nowe zasady i co najsmutniejsze rozstanie z mamą. Do tej pory zostawała co najwyżej parę godzin z moją mamą, czy teściową. Jedyne dłuższe rozstanie było w chwili naszego wyjazdu do kliniki w Berlinie. Pamiętam, że sama jako dziecko miałam problem np jak byliśmy z bratem w sanatorium ... a byłam o wiele starsza... miałam przy sobie młodszego brata a i tak było mi ciężko. Czasów przedszkola nie pamiętam ;-) ,za to pamięta je dobrze moja mama, która bardzo przeżywa pójście Gabiszona do przedszkola. Mówiła mi że ja też płakałam bardzo długo i że strasznie przeżywałam rozstania. Bo jak spędzić kilka godzin bez MAMY ;-) Mimo, że Gabi wygląda na dużą dziewczynkę, jest przecież jeszcze taka malutka!!


Koleżanka mnie pytała - czy nie chcemy zabrać Gabi z przedszkola bo rankami płacze, odparlam że nie, że nic złego się nie dzieje, Ona płacze bo wolałaby być w domu, jeśli teraz bym ja zabrała z przedszkola za rok byłoby to samo. Są dzieci , które nie mają problemu z rozstaniami jak np Jula, koleżanka Gabi, a są dzieci które wymagają czasu by pogodzić się z tym, że te kilka godzin muszą obyć się bez mamy ;-) Ten czas też jest kwestią indywidualną ;-) Faktem jest też to, że starsze dzieci więcej rozumieją niż taka mała 2latka :-) Nie należy dziecku odbierać szansy i możliwości uczestniczenia w takich zajęciach. Trzeba wytłumaczyć "Kochanie pobawisz się z dziećmi, zjesz obiadek i mama czy tatuś przyjdą po ciebie". Z dziećmi należy rozmawiać, są mądrzejsze niż nam się wydaje. Jest to też wiek gdzie dziecko sprawdza na ile może sobie pozwolić. Pamiętajmy, że jeśli raz ustąpimy dziecku i np jak zacznie płakać to zabierzemy je do domu, dajemy mu jasny sygnał, że płaczem może wymuszać różne rzeczy :-)


Wracając do przdszkola.
Gabi upodobała sobie Panią Agnieszkę za osobę godną zaufania i był problem by Pani Agnieszka zajęła się innym dzieckiem czy wyszła z sali. Druga wychowawczyni nie była taka fajna ;-) ale Pani Justyna powiedziała, że to teraz jej zadanie by zbliżyć się do Gabi. Przyszło jej do bardzo szybko ;-)

Ogólnie jestem bardzo zachwycona wychowawczyniami tej grupy widać, że dziewczyny mają rewelacyjne podejście do takich maluszków.

Trochę przeraziła mnie noc po pierwszym dniu w przedszkolu, bo Gabi budziła się w nocy z płaczem, że chce do mamy i taty... ale popełniliśmy błąd bo daliśmy ją od razu na głęboką wodę, poszła do przedszkola na 6 godzin, najwidoczniej dla niej było to za długo. Może nie wiedziała co się dzieje, bała się że jest sama bez nas, nie wiedziała czy wrócimy ?? nie wiem mogę sobie snuć różne teorie ...

Dlatego pierwszy tydzień by oswoić Gabi z przedszkolem postanowiliśmy ją zabierać zaraz po obiedzie - czyli spędzała w przedszkolu 4 godziny. W kolejnym tygodniu wydłużyliśmy ten czas do podwieczorku- czyli do 6 godzin.
Noce były już spokojne. Do przedszkola chodzi też "MIAŁ" czyli prywatny pluszowy kocio Gabi z którym spała. Na początku w przedszkolu MIAŁ nie był wypuszczany z rąk i nikt nie mógł go dotykać! Pani Justyna się śmiała, że przy zabawie w kółku tylko Ona mogła trzymać MIAł za ogon ;-)

Z czasem zaczynała się bawić z dziećmi, uczestniczyć w tańcach i zajęciach plastycznych.

Tu pierwsza praca Gabi
- wyklejanie świateł drogowych plasteliną :-)




Wychodziła uśmiechnięta, zapytana czy chce do przedszkola odpowiadała że tak, ale oczywiście rano wszystko było na nie.
Doszło do tego, że jak wchodziłam do pokoju rano by ja obudzić, słyszałam "nie nie idź idź niunia śpi" ;-), albo udawała że śpi ;-) By ją przekupić wprowadziłam naklejanie motylka bądź kwiatuszka na bluzeczkę. Moja koleżanka Madzia :-) na Sylwestra kupiła dziewczynom takie naklejki hologramy ozdobne na włosy - super sprawa bo jak dziecko zdejmuje spineczki, to taka naklejka jest świetnym rozwiązaniem :-)




U nas teraz takie naklejki służą na zachętę, oczywiście jedną musi mieć Gabi a drugą MIAŁ. do tego rano po spaniu zawieszam po kryjomu Miał na klamce od drzwi i udajemy że Miał się tak spieszy do przedszkola - bardzo rozbawia to Gabi :-) dzięki czemu te ranki są łatwiejsze :-)

Zazwyczaj to mój mąż odprowadza Gabi do przedszkola, ja chciałam spróbować tego w trzecim tygodniu. Droga do przedszkola ok spoko, rozbieramy się (dodatkowo przychodzi płaczący chłopiec do szatni) - Gabi zaczyna szlochać, że Ona chce do domu z mamą i dzidzią. i nagle mówi mamusiu kocham, kocham i ze łzami w oczach idzie za rączkę z Panią do sali. Gdy drzwi się zamykają mi w oczach stają łzy, wychodzę z przedszkola łzy płyną po poliku a mój mąż się śmieje, że dobrze że pierwszego dnia ja jej nie zaprowadziłam. Sam się przyznał, że go ściskało w gardle jak Gabi została zabrana z jego rąk (wtedy sama nie była chętna by wejść do sali) a mój E do wrażliwych nie należy ;-)
Matko co za emocje....



Teraz już nie jest źle :-) A Gabi się rozgadała na całego :-) śpiewa pięknie piosenki np przychodzi do domu i sobie podśpiewuje labodu labodu i bądź tu mądry o co chodzi ... Totalnie zapomniałam, że jest taka piosenka jak "Tańczymy labada" teraz to HIT ;-) nawet czasem na spacerze muszę się łapać za stopy ;-) hehhe Widzę że przedszkole daje jej nowe możliwości ma więcej okazji do zabaw edukacyjnych, rozmów, kontaktów z dziećmi. To była dobra decyzja :-)


Gabi jako jedyna nie śpi w przedszkolu, w domu też nie spała więc akurat tego się spodziewałam ;-) W tym czasie zajmuje się pracami plastycznymi a to akurat bardzo lubi :-) dzięki temu przynosi do domu wiele rysunków czy wyklejanek.


W domu także ładnie skupia się na pracach plastycznych zwłaszcza związanych z plastelinką ;-)



Oczywiście edukuje też Norba przy wyklejaniu naklejek :-)



Żałuję tylko, że Gabi nie było na pasowaniu na Przedszkolaka :-( ale tego dnia bałam się że boli ją brzuszek, pół naszej rodziny rozłożyło na jakiegoś wirusa i wolałam dmuchać na zimne.


Pozwólcie dziecku wyruszać w podróże odkrywcze
- czasem trudne - ale pozwalające znaleźć taki pokarm
jaki będzie dla niego pożywny.

C. Freinet

2 komentarze:

  1. Ech, jak sobie przypomnę pierwszy dzień Krzysia w żłobku - spłakałam się porządnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwilami chyba rodzice bardziej przeżywają niż dzieci .... ;-)

    OdpowiedzUsuń